Ale nie. Okazuje się, że istnieją kruczki prawne, które pozwalają unieważnić wyroki kolejnych instancji. Zignorować wysiłek sędziów i prokuratorów, pieniądze podatników a morderca może wyjść z więzienia. Bez policyjnego nadzoru i trafić do otwartego Domu Pomocy Społecznej, w którym łopatą próbuje rozwalić głowę jakiemuś biednemu pensjonariuszowi.
Anna Wójcik siedziała w więzieniu bez wyroku. Bo sąd tak zadecydował. Prokuratura nie przestawiła jej aktu oskarżenia. Nie ma na jej winę dowodów, albo powoli pracuje. Mimo to, sąd zezwala na trzymanie jej w wiezieniu. Na podstawie pomówienia jakiegoś pana.
Proces zwalniania tego mordercy z odbywania kary, ma wszystkie możliwe pieczątki. Ma opinie wszystkich penitencjarnych świętych, którzy kpią sobie z prawomocnego wyroku wydanego w imieniu Rzeczpospolitej. Zwolnili z wiezienia mordercę, bo tak sobie zachcieli. Są na tyle bystrzy i tak cwanie potrafią to uzasadnić, że sami święcie wierzą w swoją wizję prawa. Wbrew wyrokowi. Zmówili się, gdzieś w gabinecie, przy biurku, skrycie, cichaczem, aby nikt się nie dowiedział.
Z drugiej strony Anna Wójcik, siedziała w więzieniu bez wyroku. Bo sąd tak zadecydował. Prokuratura nie przestawiła jej aktu oskarżenia. Nie ma na jej winę dowodów, albo powoli pracuje. Mimo to, sąd zezwala na trzymanie jej w wiezieniu. Na podstawie pomówienia jakiegoś pana. Bo według sądu istnieje niebezpieczeństwo mataczenia. Czyli inaczej mówiąc domniemanie potencjalnego przestępstwa. To znaczy Anna Wójcik siedziała w więzieniu, bo sąd domniemywał, że popełni przestępstwo. Mimo, że istnieje konstytucyjne domniemanie niewinności. Aż do prawomocnego wyroku. Nie zaś domniemanie winy. Domniemanie skutkujące odebraniem podejrzanemu fundamentalnych praw obywatelskich. Łamanie konstytucji przez sąd, z mocy prawa.
Mamy zatem papierowe prawo, szczytne ideały, szlachetne zapisy i deklaracje puchnące od konstytucyjnego pustosłowia, a w praktyce zwykłe bezprawie i zamordyzm. Sądową pałę i policyjne kajdanki zespolone. I proszę mi nie opowiadać, że trzymanie w więzieniu osoby, przed ogłoszeniem wyroku nie jest przejawem sądowego bandytyzmu. Że istnieje jakikolwiek cywilizowany powód, aby kogoś pozbawiać wolności bez obiektywnego sądowego procesu i prawomocnego wyroku. To co zrobił sąd w tej sprawie to przejaw bezprawia, które jedynie prawo udaje. Łamie konstytucję nazywając to prawem.
Przypadek Ryszarda Cyby w kontekście przypadku Anny Wójcik, nakazuje myśleć o państwie jako wrogu. Wrogu posługującym się wobec swoich obywateli policyjną przemocą i sądowym bezprawiem. Bo do każdego z nas mogą przyjść o 6 rano policyjne osiłki, zakuć nas w kajdanki, wsadzić do więzienia, tylko dlatego, że istnieje wyimaginowane domniemanie naszej winy. Bo sąd w Polsce nie musi przestrzegać konstytucji. I nikt do tego go nie zmusi. Polski sędzia jest ponad prawem. Sam się ma za prawo.
Posłuchaj felietonu w wersji audio
Subskrybuj w swoim ulubionym odtwarzaczu podcastów, aby nie przegapić kolejnych felietonów!