Na początek zgodnie z regułą dobrze przygotowanego show, supporty. Działacze niższej rangi, europosłowie, osoby mniej medialnie rozpoznawalne. Wychodzą na krótkie spicze. Po kilka minut. Mówią o emigrantach, o służbie zdrowia, Unii Europejskiej. Krótko, hasłowo, emocjonalnie. Ich zadaniem jest tworzyć atmosferę, uruchomić reakcję zebranych na słowa padające z podwyższenia, na którym stoi mównica. Nauczyć widzów skandowania i wznoszenia oczekiwanych okrzyków. Jest dopiero 17:50.
Tuż obok mównicy, w dwóch namiotach czekają kolejni mówcy. Stamtąd też wyjdzie oczekiwany Sławomir Mentzen. Ale to dopiero o 18:00. Na kilka minut przed tą godziną mówcy zagrzewają publiczność do chóralnego skandowania. Plac powoli zapełnia się.
Zgodnie z zapowiedzią o 18:00 na mównicy pojawia się Sławomir Menzten. Publika skanduje – Slaa-woo-mirr, Słaa-woo-mirr, Słaa-woo-mirr… Mentzen z aparatem uniesionym nad głową filmuje zgromadzenie. Zapewne zgodnie z taktyką znów w internecie umieści filmik z dopiskiem „i znów nikt nie przyszedł”. Kiedy okrzyk powitalny cichnie, główny aktor przedstawienia woła „Cześć, tu Sławomir. Dobry wieczór Zielona Góra”. I zaczyna przemawiać.
W myśl logiki wiecowej, przemówienie odwołuje się do prostych tez i prostych ogólnych recept. Kiedy widzowie pytani są przez Mentzena, czy im się podoba Służba Zdrowia, odpowiadają chórem; „Nieeee…” „I my to zmienimy” – odpowiada Mentzen. Proste i skuteczne. Jak bardzo skuteczne pokaże się dopiero podczas wyborów, bo nie można ufać sondażom.
W każdym razie na tle dwóch głównych kandydatów, widoczna jest spontaniczność i przewaga ludzi młodych i bardzo młodych.
Przekaz lidera Konfederacji właśnie dzięki prostocie i erystycznym sztuczkom trafia do głów. Tworzy nową jakość na politycznym ringu. Nie ma sensu analizować argumentów, bo nie one mają znaczenie. Mentzen ze swoim przekazem wyłamuje się z postpeerelowskiej maniery zanudzania szczegółami i listami niekończących się obietnic. I niezależnie od oceny merytorycznej tego co prezentuje, czuje się profesjonalizm i wiecowe obycie Sławomira Mentzena.
Czy to jest nowa jakość i powiew odświeżający zaduch, jaki panuje polskiej polityce? O tym zadecydują wyborcy.