Swój sukces zawdzięczają Osti, czyli mieszkańcom dawnej DDR, którzy postawili na nową jakość w niemieckiej polityce, czyli na AfD, która w uproszczeniu sprowadza się do otwartego głoszenia haseł prorosyjskich, antyemigranckich i antyunijnych(!). AfD nie dosyć, ze nie akceptuje powszechnej w Niemczech idei integrowania emigrantów z niemiecką gospodarką, ale jest przeciwna walucie euro. Widać ta niepoprawnie polityczna retoryka przekonała mieszkańców wschodnich Niemiec.
To w poszczególnych landach dokonała się istna rzeź kandydatów spoza AfD. Meklenburgia-Vorpommrn na 5 miejsc 5 dla AfD. Wynik ogólny 37%, a CDU tylko 20,2%. W Brandenburgii na 9 miejsc jedno dla Olafa Scholza, reszta AfD. Wynik łączny dla AfD – 34,5, gdy CDU – 20,2%. W Saksonii na 15 miejsc, 14 dla AfD. Wynik tej partii w tym landzie to 38,5%, wobec 23,9% CDU. Wreszcie Turyngia, gdzie na 8 miejsc jedno przypadło Lewicy. Łącznie w Saksonii AfD uzyskała 38,7%, a CDU 20,6. Takie wyniki podaje bundeswahlleiterin.de.
Głównymi powodami tego sukcesu mają być:
- wiąż żywe poczucie dyskryminacji wschodnich landów,
- znudzenie i rozczarowanie partiami głównego nurtu,
- niezgoda na emigracje promowaną przez konkurentów politycznych migracji.
CDU we wschodnich landach postrzegana jest jako ugrupowanie nie reprezentujące interesów mieszkańców byłego NRD. To ciekawe, bo od zjednoczenia w 1989 roku upłynęło 37 lat, czyli pokolenie nie pamiętające Muru Berlińskiego dobiega 40. Przez 37 lat CDU niewiele zrobiła, aby zintegrować społecznie Osi z Westi.
Dla ciekawych szczegółów podaję link do interaktywnych mapek. Na jednej z nich wynik AfD dla Goerlitz – 46,7%. Jaki stąd wniosek? Dalsze ignorowanie AfD i postulatów jakie głosi, będzie tylko zwiększało popularność tej partii. Przynajmniej we wschodniej części Niemiec.