Terroryzm na czterech kołach. Niewykrywalna broń i nowa strategia zamachowców

Terroryzm samochodowy – przerażające oblicze terroryzmu. W cieniu dyskusji na temat masowego napływu migrantów jaki na Polsce zamierzają już od marca wymusić Niemcy, warto zwrócić uwagę na niebezpieczne zjawisko, z którym już muszą się mierzyć nasi zachodni sąsiedzi.

Terroryzm pojazdowy

Fot. pvproductions / freepik

Terror pojazdowy przybiera na sile w Europie. W sieci pojawiło się niemieckojęzyczne nagranie, które zachęca do ataków terrorystycznych przy użyciu samochodów. Na ekranie widać deskę rozdzielczą auta, celowniki na głowach przechodniów i głos nawigacji mówiący: „Jazda na rzeź. Rozjedź ich!”.

Strona internetowa, którą monitorują niemieckie służby, zyskuje popularność zwłaszcza wśród młodych ludzi. Jej autorzy podają konkretne miejsca do ataku, w tym Berlin, Wiedeń, Brukselę i Salzburg. 

Dawniej symbolem podwójnego zastosowania był nóż, który służył zarówno do krojenia chleba, jak i do zabijania. Dziś podobną rolę pełni samochód – środek transportu może w jednej chwili stać się narzędziem masowego mordu. Jednak, gdy gdy w Niemczech zaostrzono przepisy dotyczące noszenia noży, nikt nie zabroni jazdy samochodem. Dlatego islamiści coraz częściej wybierają ten rodzaj „broni”, który nie budzi podejrzeń.

Już w 2014 roku rzecznik ISIS Abu Muhammad al-Adnani nawoływał do ataków pojazdami, co zainspirowało zamachowców w Nicei, Berlinie i Monachium. „Dżihad samochodowy” stał się prostym, skutecznym sposobem na terroryzowanie miast.

Vehicular Terrorism” jest trudny do wykrycia, ponieważ zamachowiec nie musi kupować podejrzanych materiałów – wystarczy, że wynajmie, kupi lub ukradnie auto. Atak przeprowadza samotnie, nie pozostawiając śladów wskazujących na przygotowania.

Zachodnie służby bezpieczeństwa mają coraz większy problem z przewidywaniem i zapobieganiem tego typu atakom. W obliczu europejskiej solidarności nie można wykluczyć, że zagrożenie dotrze także do Polski.

Terroryzm pojazdowy – ewolucja zagrożenia

Terroryzm pojazdowy, czyli wykorzystanie pojazdów jako broni w atakach na ludność cywilną, stał się w ostatnich dekadach jednym z najbardziej niepokojących trendów w globalnym krajobrazie bezpieczeństwa. Od prostych samochodów osobowych po ciężarówki, pojazdy oferują terrorystom łatwy dostęp do narzędzia, które wymaga minimalnego przygotowania, a może wywołać maksymalne szkody.

Wraz z początkiem 2025 roku temat ten znów znalazł się w centrum uwagi po serii tragicznych wydarzeń, takich jak atak w Nowym Orleanie czy niedawny incydent w Monachium.

Terroryzm pojazdowy – początki

Wykorzystanie pojazdów w atakach terrorystycznych nie jest nowym zjawiskiem. Już w 1970 roku odnotowano przypadki takich incydentów, choć początkowo były one rzadkie. Przełom nastąpił w latach 90., kiedy w Izraelu i na terytoriach palestyńskich, gdzie dostęp do broni palnej czy materiałów wybuchowych był ograniczony, pojazdy zaczęto wykorzystywać jako alternatywę. Od tego czasu taktyka ta ewoluowała, zyskując popularność wśród ugrupowań terrorystycznych, takich jak al-kaida czy państwo islamskie (ISIS).

W 2010 roku al-kaida w swoim magazynie „Inspire” opublikowała artykuł zatytułowany „The Ultimate Mowing Machine”, wzywając do używania ciężarówek jako „maszyn do koszenia wrogów allaha”. Isis poszedł o krok dalej, publikując w 2016 roku w swoim magazynie „Rumiyah” szczegółowe instrukcje, jak przeprowadzać ataki pojazdowe w USA i Europie. Te wezwania znalazły oddźwięk – od ataku w Nicei w 2016 roku, gdzie zginęło ponad 80 osób, po incydenty w Berlinie, Londynie czy Nowym Jorku, terroryzm pojazdowy stał się symbolem prostoty i brutalności.

Dlaczego pojazdy są narzędziem terroru?

Atrakcyjność tej metody dla terrorystów jest oczywista. Pojazdy są powszechnie dostępne, nie budzą podejrzeń, a ich użycie nie wymaga specjalistycznego treningu ani dużych nakładów finansowych.

Jak zauważył amerykański federalny instytut budownictwa w 2014 roku, pojazdy umożliwiają osobom z ograniczonym dostępem do broni czy materiałów wybuchowych przeprowadzenie skutecznego ataku. Co więcej, współczesne miasta, pełne pieszych i otwartych przestrzeni publicznych, stwarzają idealne warunki dla takich działań.

Wraz ze zmianami społecznymi, takimi jak pandemia COVID-19, która zwiększyła popularność aktywności na świeżym powietrzu (np. posiłków na ulicach), podatność na tego typu ataki wzrosła. Eksperci wskazują, że miejsca takie jak festiwale, protesty czy ruchliwe deptaki pozostają „miękkimi celami”, trudnymi do zabezpieczenia.

Tragiczny początek 2025 roku

Rok 2025 rozpoczął się od tragicznych wydarzeń, które przypomniały światu o zagrożeniu terroryzmem pojazdowym. W Nowy Rok w Nowym Orleanie mężczyzna celowo wjechał pick-upem w tłum na Bourbon Street, zabijając 15 osób i raniąc 30 innych.

Z kolei 13 lutego 2025 roku w Monachium rozpędzony samochód wjechał w tłum demonstrujących związkowców, raniąc 28 osób, w tym dziecko. Sprawcą był Afgańczyk ubiegający się o azyl, co wywołało ożywioną debatę na temat migracji i bezpieczeństwa w Niemczech, zwłaszcza w kontekście wyborów krajowych, które odbyły się 23 lutego oraz odbywającej się w tym czasie Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Policja przekazała śledztwo bawarskiemu centralnemu biuru ds. zwalczania ekstremizmu i terroryzmu, wskazując na „ekstremistyczne tło” podejrzanego.

Równolegle, w mediach społecznościowych pojawiają się doniesienia o nowych wezwaniach państwa islamskiego do przeprowadzania ataków pojazdowych w Europie. Posty na platformie „X” wskazują, że ISIS nadal promuje tę taktykę, wymieniając konkretne miasta, takie jak Wiedeń, Salzburg, Berlin czy Monachium, jako potencjalne cele. Austriacka armia federalna ostrzegła przed poważnym zagrożeniem, podczas gdy lokalne media, jak „Orf”, milczą na ten temat, co budzi kontrowersje.

Wyzwania w zapobieganiu

Zapobieganie terroryzmowi pojazdowemu pozostaje ogromnym wyzwaniem. Tradycyjne środki bezpieczeństwa, takie jak bariery czy blokady, nie zawsze są skuteczne. W Nowym Orleanie, mimo obecności barier i policji, sprawcy udało się ominąć zabezpieczenia. Eksperci, jak Brian Stephens z firmy Teneo, wskazują, że takie incydenty zmuszają władze i sektor prywatny do ponownego przeanalizowania strategii ochrony.

Propozycje rozwiązań obejmują zwiększenie liczby barierek ulicznych (np. w Nowym Jorku w 2018 roku zainstalowano 1500 stalowych słupków), technologiczne wyłączanie pojazdów na odległość czy ograniczanie dostępu do wynajmu samochodów podejrzanym osobom. Jednak każda z tych metod niesie ze sobą koszty – finansowe, logistyczne i społeczne – a także rodzi pytania o prywatność i prawa obywatelskie.

Co dalej?

Eksperci przewidują, że wraz z rozwojem technologii, takich jak pojazdy autonomiczne, terroryzm pojazdowy może przybrać nową formę. Samochody sterowane zdalnie lub zhakowane mogą stać się jeszcze bardziej niebezpieczne. Jednocześnie zmiany w mobilności, takie jak współdzielenie pojazdów czy zwiększona automatyzacja, mogą wprowadzić nowe słabości, np. podatność na cyberataki.

W kontekście ostatnich wydarzeń w Monachium i Nowym Orleanie, terroryzm pojazdowy pozostaje trudnym do wyeliminowania zagrożeniem. Jego prostota i skuteczność przyciągają zarówno zorganizowane grupy, jak i samotnych sprawców, często inspirowanych propagandą online. Walka z nim wymaga nie tylko fizycznych zabezpieczeń, ale także współpracy międzynarodowej, lepszego monitorowania ekstremistycznych treści i edukacji społeczeństwa.

Przyszłość bardziej niepewna niż kiedykolwiek

Terroryzm pojazdowy ewoluował od sporadycznych incydentów do jednej z najgroźniejszych taktyk współczesnego terroryzmu.

Najnowsze ataki w 2025 roku pokazują, że pozostaje on realnym zagrożeniem, wymagającym ciągłej adaptacji strategii bezpieczeństwa. Choć całkowite wyeliminowanie ryzyka wydaje się niemożliwe, skuteczne przeciwdziałanie może ograniczyć jego skutki, ratując życie i zmniejszając powszechny strach. W świecie, gdzie granica między codziennością a zagrożeniem staje się coraz cieńsza, odpowiedź na terroryzm pojazdowy będzie testem dla rządów, społeczeństw i technologii przyszłości.

Tymczasem polskie samorządy oraz służby przygotowują się na przyjęcie wielkich ilości migrantów deportowanych z Niemiec. Ilu z nich będą stanowiły osoby, które weszły już w konflikt z prawem lub przejawiają zachowania patologiczne? Ilu okaże się kierowcami, którzy z premedytacją taranować będą przechodniów na polskich ulicach w imię wyznawanej przez siebie religii każącej karać za niewierność bogu? To pytanie na razie pozostaje bez odpowiedzi.

Fot. pvproductions / freepik
Exit mobile version