Idąc na publicystyczna łatwiznę korzysta z publicystycznych celebrytów wykorzystywanych już w programie „W tyle wizji” i mających rzesze fanów w internecie. Zbyt mało jest publicystyki z wyższej półki. Takiej która informuje i ma na celu objaśnianie zjawisk. Takiej, która poszerza horyzont i nie zakłada na myślenie widzów partyjnego kagańca. Do takiej refleksji można dojść oglądając program „Salonik Rafała Ziemkiewicza”. Błyskotliwość publicystyczna bowiem nie zastąpi głębi intelektualnej. A zgrabne i śmieszne metafory nie objaśnią komplikacji rzeczywistości.
Jeden z uczestników podczas rozważań na temat umiędzynarodowienia sprawy Romanowskiego, wyraził tęsknotę, że nie podoba mu się ewentualna interwencja USA w przywracanie Polsce praworządności. Myśl i tęsknota ze wszech miar słuszna, ale co nieco ignorancka i populistyczna. Albowiem świadczy o złudzeniu, ze Polska sama sobą rządzi.
Kraj, któremu kaprys aliantów dał granice i narzucił ustrój, kraj któremu unijna biurokracja narzuca prawo, kraj w którym niemieckie koncerny zarządzają większością handlu, kraj w którym rządzi agent Stasi, u którego progu kariery politycznej stoją niemieckie pieniądze, kraj w którym większość mediów jest niemiecka, a służbami specjalnymi rządzą ludzie oficjalnie powiązani z Kremlem, nie jest krajem samodzielnym. A skoro nie jest, to warto wiedzieć, kto i w czyim interesie Polską się „opiekuje”. Salonowcy z „Salonika” uznali, że nie wypada o tym debatować.
Błyskotliwość publicystyczna bowiem nie zastąpi głębi intelektualnej. A zgrabne i śmieszne metafory nie objaśnią komplikacji rzeczywistości.
W tym samym programie uczestnicy odrzucili pomysł, aby poważne tematy były przedmiotem kampanii wyborczej. Ponieważ ich zdaniem skoro Polacy są durni, to lepiej aby wybrali „swojego” na podstawie wyników prymitywnej naparzanki na proste hasła. Poruszanie w kampanii wyborczej tematów związanych z cywilizacyjnymi wyzwaniami ma ich zdaniem szkodzić słupkom popularności kandydatów. Podobno dla Polaków nie ważne, w która stronę ma iść Polska, ważne aby wrogowie polityczni poszli za kratki. Tak jednej, jak i drugiej strony. Tak owi publicyści widzą demokrację i Polaków.
Ostatecznie przestałem oglądać rozważania mędrców z „Wilanówka” udających, że stamtąd nie są. Tych co to wszystko wiedzą, ale muszą do prostego ludu mówić teksty dla prostego ludu stosownie proste. Prosty lud bowiem nie jest w stanie pojąć intelektualnej głębi warszawskich publicystycznych celebrytów. Muszą więc lud bawić, zamiast traktować poważnie.
Nieszczęściem mediów jest uleganie pokusie klilkalności i zasięgów. To dlatego unika się w mediach poważnej i mądrej debaty.
Porusza sprawy mało istotne i banalne, a o poważnych sprawach mówi się naskórkowo. Brak w mediach głębszej refleksji nad globalnymi kwestiami, które wpływają na stan polskiego państwa. Publicyści albo straszą albo rozśmieszają. Może są za głupi aby samemu rozumieć rzeczywistość i poprzestają na „pływaniu” po powierzchni z godnie z „trendem”.
Szkoda.