W sylwestrowym orędziu telewizyjnym, opublikowanym w internecie jeszcze przed jego oficjalną emisją, Olaf Scholz zaznaczył, że jedynie niemieccy obywatele powinni decydować o kierunku, w jakim podąży kraj po wyborach do Bundestagu, które odbędą się 23 lutego.
„Nie będą o tym decydować właściciele kanałów w mediach społecznościowych”
– powiedział Scholz.
Chociaż Olaf Scholz nie wymienił nazwiska amerykańskiego miliardera Elona Muska, nie ulega wątpliwości, że to właśnie do niego się odnosił. Elon Musk od kilku tygodni nie stroni od popierania niemieckiej AfD, zarówno w postach na swojej platformie „X”, jak i w niemieckich mediach. To nie podoba się niemieckiemu establishmentowi.
Odnosząc się do wypowiedzi podobnych do tych, które publikował Musk, Scholz zaapelował do Niemców o sprzeciw wobec zagranicznych manipulacji oraz o aktywną obronę demokracji.
„W końcu w sylwestra zwyczajowo składa się życzenia. Życzę nam wszystkim, abyśmy nie dali się ograć”
– powiedział niemiecki przywódca.
We are a country that stands together. Also when times are tough, as we know they are. Many are wondering where we go from here. My answer: With mutual respect, trust, interest and engagement, we can make 2025 a good year. #Newyearsaddress pic.twitter.com/pybHh2PAaU
— Bundeskanzler Olaf Scholz (@Bundeskanzler) December 31, 2024
Komentarz:
Biedny Olaf Scholz mówiąc, że tylko Niemcy mogą decydować o losach swojego kraju zapomniał najwyraźniej o… wartościach europejskich. Zapomniał też o tym, jak bez pardonu niemieccy politycy ingerowali jeszcze niedawno w procesy wyborcze w Polsce i jak nabrali wody w usta, kiedy okazało się że rząd Donalda Tuska gwałci podstawowe zasady państwa prawa.
Bidulek zapomniał też najwyraźniej, jak do bezprawnego wywierania presji na polską opinię publiczną wykorzystywano i wciąż wykorzystuje się politykę europejską, orzeczenia – bo nawet nie wyroki – TSUE czy środki z Krajowego Planu Odbudowy.
Scholz nie wie też zapewne nic o działalności na terenie Polski różnej maści mediów – tradycyjnych czy internetowych, będących własnością niemieckiego kapitału, które sączą Polakom do głów dzień w dzień toksyczną narrację, wbijającą nas a to w poczucie niższości, gorszości, a to bezalternatywności wobec planów niemieckiej hegemonii pod szyldem wspólnoty w Europie.
Kanclerz Niemiec nic na pewno nie wie także i o dziesiątkach fundacji niemieckich operujących w Rzeczypospolitej, działających w sektorach edukacji, ekologii, dziennikarstwa, kulturze, biznesie i, a jakże w prawach człowieka, które od co najmniej dwóch dekad realizują niemiecką politykę i interesy między Odrą a Bugiem.
Temu samemu Niemcowi przeszkadza jednak Elon Musk i jego internetowe wpisy. Niemieckiej arogancji nie przebije jednak nic w całej galaktyce.