Spora część komentatorów nie bardzo rozumie istotę rozmaitych sondaży popularności polityków. Nie rozumie, bo nikt ich w życiu nie nauczył, czym jest obiektywny pomiar. Nie uczy się w szkołach ani logiki, ani myślenia, ani metod wnioskowania. Nic więc dziwnego, że większość Polaków nie rozumie czym jest informacja, a czym dezinformacja. Czym prawda, a czym propaganda.
Wracając do sondaży. Sondaż, aby miał sens musi spełniać kilka warunków. Najważniejszym z nich jest to, aby nie wpływał na postawę respondentów, czyli na odpowiedzi ankietowanych. A tak właśnie jest z wszelkimi powtarzającymi się sondażami popularności. ają Badający popełniają błąd, zakładając, że ankietowany ma własne zdanie i nie sugeruje się zdaniem innych. Tymczasem w doborze próby badawczej posiadanie własnego zdania nie jest kryterium wyboru. Zatem w każdym badaniu sondażowym powstaje błąd wynikający z istnienia w środowisku społecznym badanego określonej opinii na temat popularności osób, których popularność sondaż ma mierzyć. Odrzucanie więc wpływu opinii przeważających w środowisku ankietowanych jest ukrytym i błędnym założeniem.
Błędnym założeniem sondaży jest uznanie, że ankietowani nie znają wyników poprzednich badań i nie kierują się opinią większości.
Innym błędnym założeniem jest uznanie, że ankietowani nie znają wyników poprzednich sondaży i że nie kierują się opinią większości. W każdym razie w powtarzających się sondażach, na skutek tych oczywistych psychologicznych prawideł, na szczytach popularności, w kolejnych sondażach, znajdują się ci, którzy byli liderami od początku. Ankietowani bowiem lubią wskazywać w sondażach „wygranych”. Spora bowiem część z nich nie chce stawać po stronie przegranych.
Z metodologicznego punktu widzenia upublicznienie sondaży politycznych, narusza fundament naukowy badań socjologicznych, czyniąc je strukturalnie nieobiektywnymi i pozbawionymi naukowej wartości. Upublicznianie politycznych preferencji, bowiem nie ma wartości poznawczej, ale ma wszelkie cechy wywierania wpływu na społeczeństwo. Wpływu, który mierzony sondażowymi słupkami, może być pułapką poznawczą.
Ostatnie wybory w USA dowiodły jak zwodnicze mogą być sondaże. Jak bardzo mogą się mylić rzekomo renomowane sondażownie. Nie inaczej było i jest w Polsce. Przegrana Bronisława Komorowskiego w Andrzejem Dudą w prezydenckich wyborach, kiedy w sondażach miał miażdżącą przewagę, to przykład z naszego polskiego podwórka.
Rzecz jasna media i komentatorzy będą się mamić wynikami sondaży. Będą toczyć dosyć jałowe spory, emocjonować się będą procentami, przekonywać o racjach. Nie do końca rozumiejąc że rolą sondaży popularności jest nie badanie rzeczywistości, ale wywieranie wpływu na opinie wyborców. I co oczywiste, część wyborców będzie ulegać propagandowej sile sondaży. Ale nigdy nie wiadomo ilu i nie wiadomo, jak zmienią swoją preferencję, kiedy będą stawiać ptaszka na liście wyborczej.
Posłuchaj tego felietonu:
Więcej felietonów z cyklu „Zakazane felietony” znajdziesz na naszej stronie www albo na YouTube.