KIlka dni temu pisałem o pożarze jaki wybuchł w sztabie wyborczym Rafała Trzaskowskiego, którego kampania już na starcie okazała się wcale nie tak obiecująca jak chciałby tego szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Nie będzie bowiem łatwo przekonać do Trzaskowskiego przy pomocy wyborczych przyrzeczeń i słownych zaklęć, podczas gdy obietnice Platformy z kampanii wyborczej w 2023 roku dewaluują się w oczach, a Polakom doskwiera drożyzna i zagraża bezrobocie oraz bieda.
Niedawno minister Adam Szłapka powiedział w Radiu Zet, że „masło będzie kosztowało 5 zł, jeśli tylko Rafał Trzaskowski będzie prezydentem”. Choć to niewiarygodna bzdura, on naprawdę to powiedział! Do tego stwierdzenia postanowił nawiązać Jacek Prusinowski z tej samej rozgłośni w pytaniu do Witolda Zembaczyńskiego – innego tuza intelektu z koalicji rządzącej.
„Dołączy pan do tego optymistycznego głosu?”
– zapytał Prusinowski.
„Na pewno zmiana w Pałacu Prezydenckim na osobą, która jest gwarantem praworządności, stabilizacji państwa, wpłynie korzystnie na parametry gospodarcze. Idąc tokiem myśli pana ministra Szłapki, można dojść do wniosku, że tak, będzie taniej. Inflacja nie będzie szaleć. Z resztą już się uspokoiła, bo zdołaliśmy uporać się z PiS-em.”
– powiedział przedstawiciel koalicji 13 grudnia.
Zostawmy te bajki i przyjrzyjmy się faktom. Już ubiegłoroczne wybory parlamentarne oraz zmiana władzy miały przynieść przełom dla Polski – obiecywano powrót praworządności, uruchomienie środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO), walkę z drożyzną. Słyszeliśmy solenną deklaracje Tuska, że cena benzyny spadnie do 5,19 zł za litr i jego obietnicę, że „wie jak to zrobić”. Gospodarka miała nabrać nowego wigoru. Tymczasem rzeczywistość okazała się diametralnie inna.
Powrót Donalda Tuska, faworyta zachodnich elit politycznych, przyniosły skutek odwrotny do zapowiadanego. Mamy do czynienia z masowym upadkiem przedsiębiorstw, które nie wytrzymują obecnej polityki gospodarczej. „Likwidacja mediów publicznych”, która była przedstawiana jako konieczność, przyniosła tylko zwolnienia dziennikarzy będących nie po myśli nowej władzy i przekręcenie narracyjnej wajchy bez żadnych skrupułów, w drugą stronę. Miał być pluralizm, a jest sekciarska wendetta, co dziennikarze różnych publicznych redakcji udowadniają na co dzień. Natomiast rozrost mafii VAT-owskich wskazuje na coraz większe problemy z uszczelnieniem systemu podatkowego.
Niekończące się decyzje gospodarcze niekorzystne dla kraju, rekordowy deficyt budżetowy zaplanowany na 2025 rok oraz zubożenie społeczeństwa, które zmuszone jest korzystać z usług parabanków, pokazują, że obietnice składane w czasie kampanii wyborczej rozmijają się z rzeczywistością. Deficyt budżetowy na niespotykaną dotąd skalę zwiastuje konieczność radykalnych cięć wydatków publicznych, które zostaną wprowadzone po wyborach prezydenckich, aby nie zniechęcać wyborców – i tak już bardzo zniesmaczonych ekipą Tuska.
Tusk i Trzaskowski „przywrócą Polskę Europie”?
Hasło „powrotu do Europy” dla niektórych Polaków nabierze dosłownego znaczenia – jako powrót na europejskie plantacje do zbierania szparagów.
Wielu, którzy uwierzyli w przedwyborcze hasła Koalicji Obywatelskiej i jej przystawek w 2023 roku, może wkrótce znów stanąć przed wyborem: zubożałe życie w Polsce, czy emigracja zarobkowa. Hasło „powrotu do Europy” dla niektórych nabierze dosłownego znaczenia – jako powrót na europejskie plantacje, do zbierania szparagów i innych prac sezonowych.
Wierzę, że jest lepsza droga. Postawienie na ludzi, którzy chcą budowy podmiotowości Polski i jej interes stawiają ponad zaklęcia o praworządności, europejskości i „przytulasa” od Ursuli von der Layen, która wykazała już wielokrotnie, że jest gotowa ingerować w wewnętrzne procesy polityczne w Polsce i nie ma czystych intencji wobec naszego kraju nie ma.
Obietnice jakie składa Szłapka, czy Zembaczyński, takie wikłanie głowy państwa, Pierwszego Obywatela Rzeczypospolitej, w związek z poziomem cen masła, w obliczu potężnych wyzwań przed którymi stoi obecnie Polska, jest wyrazem skrajnej pogardy wobec współobywateli i próbą zaprzeczenia jakiejkolwiek ich inteligencji. Cała nadzieja w tym, że większość Polaków tego typu bredni nie kupi, bo mogą one naprawdę dużo nas wszystkich kosztować.
Ale, żeby nie było tak smutno, bo smucić się przed Świętami Bożego Narodzenia nie wypada, podzielę się czymś, co stało się wiralem w internecie, a dotyczy właśnie masła. Pewna rodzinna historia, z sąsiadami w tle 🙂
@kamilbaleja Masło po 10 zł? 🤪😂💰 To już nie kostka, to sztabka masła! 🍯 #masło #mążiżona #małżeństwo #zabawne