Zapytaliśmy AI jak z osoby skompromitowanej zrobić Prezydenta RP. Zaskakująca odpowiedź

W ramach eksperymentu Stras powszechniejsza sztuczną inteligencją postanowiliśmy zapytać ChatBota o to, „co musiałoby się stać aby ktoś skompromitowany został prezydentem Polski?”. prosiliśmy aby odpowiedź była nieco ironiczna. Odpowiedź, którą w całości przytaczamy poniżej, daje nam naprawdę do myślenia.

Oto co maszyna zaproponowała jako wizerunkowe remedium w zamierzeniu się z bagażem decyzji, wypowiedzi i gestów, które mógłby by rzutować na szansę na prezydenturę:

Aby ktoś skompromitowany mógł zostać prezydentem Polski, musiałoby dojść do spełnienia kilku „kluczowych” warunków.

Po pierwsze, przydałby się ogromny sztab PR-owców, którzy będą umieli przekształcić każdą wpadkę w dowód geniuszu i wizji. Wiadomo, im więcej skandali, tym lepiej dla wizerunku „kandydata, który się nie boi”.

Po drugie, społeczeństwo musiałoby mieć krótką pamięć, a najlepiej cierpieć na poważne zaniki pamięci, żeby przypadkiem nikt nie przypomniał sobie o starych występkach. Warto byłoby stworzyć specjalne programy telewizyjne, radiowe albo serwisy, które serwowałyby „alternatywne” wersje przeszłości. Z chwytliwym sloganem typu „Skąd możesz wiedzieć, skoro tam nie byłeś!”

Nie można też zapomnieć o mocnej drużynie oddanych sympatyków, którzy będą usprawiedliwiać każdy błąd, a na każdą uwagę odpowiedzą: „a inni też tak robili”. Taki „przydatny relatywizm” jest na wagę złota.

Nieodzowny jest też talent do unikania bezpośrednich odpowiedzi na pytania i mistrzostwo w kręceniu się wokół tematu tak, żeby nikt nie zauważył, że właściwie nic konkretnego nie powiedział. To może zaskakująco dobrze działać!

Na koniec, nie zaszkodziłoby, gdyby ludzie uznali, że „i tak wszyscy są skompromitowani”, więc właściwie wybór kogokolwiek „niczego nie zmienia”. Wtedy już droga na szczyt stoi otworem – bez względu na bagaż.

Wczytując się w tę odpowiedź doszliśmy do wniosku, że ktoś w Polsce musi już z tych wskazówek od mniej więcej roku korzystać. Odwraca się bowiem znaczenie pojęć, neguje składane przez siebie obietnice, wypiera własnych słów, bagatelizuje i rozmydla wcześniej wygłoszone sądy i oczywiście liczy na krótką pamięć Polaków. Zostawiamy ocenę naszym Czytelnikom co do tego kto, czy, jak, kiedy i dlaczego.

Drugi wniosek może być taki, że zawodowe dni doradców politycznych, konsultantów i wielu różnej maści „ekspertów” dobiegają na naszych oczach kresu w zastraszającym tempie, ale inteligencja samych odbiorców – wszystkich nas – wola o głos, jak chyba nigdy wcześniej.

Exit mobile version